Monday, February 8, 2010

W australijskim królestwie zwierząt, 3.02.2010

Świat australijskich zwierząt (i nie tylko tych) mieliśmy okazję poznać już podczas trzeciego dnia naszego pobytu w Sydney. Z samego rana (wciąż cierpiąc na jet lag) wybraliśmy się do tutejszego ZOO. Taronga ZOO mieści się po drugiej stronie zatoki, dosłownie na przeciwko opery. Dlatego też najlepszym sposobem dostania się tam był rejs statkiem.
Niestety poranny deszczyk troszkę zniechęcił nas do wyprawy. Ale w końcu plan to plan! Trzeba go zrealizować! Tak więc uzbrojeni w nadzieję na słońce przepłynęliśmy zatokę i oto jesteśmy u wrót zwierzęcego królestwa.





Jako że godzina naszego przybycia była dosyć wczesna (tuz po otwarciu parku), prawie wszystkie zwierzęta jeszcze drzemały. Przywitały nas "chrapiące" misie koala, przytulone do gałęzi eukaliptusowych. Małe, szare słodziaki, które będę miała okazję trzymać na rękach już za kilka dni, w Sanktuarium Koali w Brisbane (Ale o tym później). Trafiliśmy akurat na poranne wyciąganie się i budzenie do dziennego leniuchowania.









Dzień nadal był lekko zachmurzony, deszczyk od czasu do czasu sobie pokropywał, a my ruszyliśmy szlakiem afrykańskich i azjatyckich mieszkańców ZOO. Tzw. australijski "wildlife" zostawiając sobie na deser. A nóż widelec wyjdzie słonko! Pierwsze ugościły nas żaby, węże, kameleony, iguany, jaszczurki, różnorakie inne gady i płazy, których nazw niestety nie pamiętam, ale których kształty, barwy i maści były oszałamiające! Niejeden projektant mody pozazdrościł by im stylu! Natura potrafi być tak zaskakująca, twórcza, zadziwiająca.



































































Dalsza nasza trasa prowadziła do większych już zwierzątek - żyraf, które mają tutaj jeden z najlepszych widoków na zatokę i miasto. Nawet wysokie drzewa nie przeszkadzają im podziwiać owych miejskich krajobrazów.

















Kolejnym punktem programu były słonie. Niestety w czasie naszych odwiedzin zostały zaprowadzone na kąpiel. Jak się okazuje taki rytuał kąpieli odbywa się kilka razy w ciągu dnia. Najzabawniejszym widokiem są małe słoniątka, które dostają wielka misę zimnej wody, razem z jakąś gigantyczna słonią zabawką i potrafią cuda wyczyniać w tej misce. Wchodzą, wychodzą, kładą się, przewracają... a trzeba pamiętać, że ledwo mieszczą się w owej misce!





Po około godzinie buszowania w Królestwie Zwierząt, w końcu z nieba zniknęły chmury i zawitało słonko. Od razu świat nabrał piękniejszych kolorów. Zadowolone były nawet przezabawne i urocze Surykatki (meerkats) :) Nie wiem, na czym to polega, ale te małe stworzonka mają w sobie tyle uroku, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Ich pozy - siedzące i leżące, sposób obserwowania świata dookoła, zaciekawienie otoczeniem, także poruszanie się i trwanie w bezruchu, zwinność, przebiegłość.... można podziwiać długo długo. Nie wspominając ich fotogeniczności, która sprawia, że żadna surykatka nie może narzekać na zły kadr! :) Póki co ochrzciłam je moimi ulubionymi stworkami w Taronga ZOO :)



Ich sąsiadami z naprzeciwka były kozły!



Obok spokojnych, leniwych, łagodnych i niegroźnych mieszkańców ZOO, zadomowiły się tutaj także okazy drapieżne i znane w dzikim świecie ze swojej agresywności. W wielu przypadkach ZOO spełnia bardzo ważną rolę - ochrony zagrożonych gatunków egzotycznych ssaków. Jak się okazuje, kłusownictwo, choroby i wiele innych czynników sprawiają, że na Ziemi wiele istnienie wielu gatunków jest bardzo zagrożone. Np. w Azji występuje już tylko kilkaset przedstawicieli Tygrysów Sumatrzańskich (Sumatra Tiger). Żaby plamiste, żyjące na terenie Australii, zostały zaatakowane przez plagę paskudnego grzyba, który zabija coraz więcej osobników, zaburzając drastycznie liczebność tej populacji. Podobnie dzieje się z innymi rodzinami zwierząt. W Taronga ZOO istnieje inicjatywa specjalnej ochrony, opieki i w miarę możliwości regulacji stanu populacji ras, będących na wyginięciu. Należą do nich m.in. obok tygrysów, także Sumatrzańskie Orangutany, Fijian Crested Iguana, Green and Golden Bell Frog (Żaby), nawet kilka gatunków kangurów. Pod ścisłą ochroną są też misie Koala. A także wiele innych zwierzątek, które niebawem będzie można podziwiać jedynie w ZOO.





Obok ssaków, niezwykle drapieżne mogą tez być ptaki i gady. Kazuary, które maja bardzo duże stopy potrafią zaatakować swoja ofiarę z wyskoku, stosując najzwyczajniejszy w świecie kopniak! Nie należy ich za bardzo drażnić, nawet zza siatki ogrodzenia!


Przydomek najgroźniejszego spośród groźnych, pogromcy rzek australijskich, należy do krokodyla - Saltwater Crocodile. Jest największym współcześnie żyjącym gadem. Na swe ofiary, podobnie jak krokodyl nilowy, czatuje zanurzony u wodopojów. Schwytaną zdobycz uśmierca albo poprzez uścisk w albo za pomocą ogona oraz topiąc ją. Jest on jednym z najgroźniejszych dla człowieka gatunków krokodyli. W nocy wychodzi na ląd odchodząc na znaczne odległości od wody atakując każde spotkane zwierzę, również człowieka.



Tuż przed sekcją australijskiego "wildlife" zapoznaliśmy się z różnobarwnymi, mniejszymi i większymi latającymi stworkami ...



... oraz fokami:



Niestety sekcja z dziką przyrodą krainy Oz była w częściowym remoncie. Dlatego byliśmy troszkę zawiedzeni. Udało się wprawdzie zobaczyć pierwszy raz na własne oczy kangury, dziobaki i diabły tasmańskie, ale to było nic w porównaniu z tym, co na nas czeka w Sanktuarium Koali w Brisbane :) O tym już wkrótce.

Póki co oto pierwsze fotki Australijskich Skoczków :)





Na fotkach poniżej prezentuje się oto Kangur Czerwony (Red Kangaroo). Niezwykle przystojny, dobrze zbudowany i z gracją pozujący do zdjęć osobnik. Niestety był poza polem zasięgu, więc o głaskaniu póki co nie ma mowy...





Kiedy późnym popołudniem opuszczaliśmy ZOO, niektórzy mieszkańcy owego lasu nadal smacznie chrapali.



A my podziwialiśmy ze statku wybrzeże skąpane gorącym, popołudniowym słońcem.

















No comments:

Post a Comment